Dedykuję ten wpis najlepszemu serialowi, jaki kiedykolwiek oglądałem. W sumie 63 odcinki w 5. sezonach, każdy trwający 50 minut. Żaden chyba serial nie dostarczył mi tylu najróżniejszych emocji. Jeszcze nie teraz, ale jak tylko kupię sobie wszystkie odcinki na DVD, zacznę oglądać całość od początku, zwracając większą uwagę na szczegóły.
Pomyśleć, że jak kilka lat temu usłyszałem o tym serialu, to nie miałem najmniejszej ochoty go oglądać. Bo kto chciałby gapić się przez prawie godzinę tygodniowo na to, co się dzieje w domu pogrzebowym? Cieszę się, że dzięki zupełnemu przypadkowi, miałem okazję „obcować” z głównymi bohaterami.
A jak trochę kasy uzbieram (kiedy to będzie?!), to kupię sobie książkę „’Six Feet Under’: The Official Companion”
Pod wpływem ostatniego odcinka miałem ochotę napisać coś o śmierci, starzeniu się i przemijaniu, ale cokolwiek bym nie napisał, nawet w połowie nie oddałbym tego tak dobrze jak ten serial.
Nawiązując do klimatu filmu, jeśli wszystko pójdzie dobrze, jutro wybiorę się do miasta i odwiedzę jakiś cmentarz (może nawet największy w mieście – Necropolis) i zrobię zdjęcia.
Na zakończenie jeszcze zdjęcia głównych bohaterów i odsyłacze do niektórych stron poświęconych Six Feet Under.
No comments:
Post a Comment