Tuesday, 15 April 2008

I po krzyku

 

Jednak w powiedzeniu „strach ma wielkie oczy” jest sporo prawdy. Spotkanie z nauczycielami czeskiego, którego to tak się bałem, nie było warte poprzedzających go nerwów. Zadowoleni byli, że w ogóle oddałem to, co oddane miało być, a o tym, że termin przekroczyłem o ładnych kilka dni, nic nie wspomnieli. Ba, nawet za esej dostałem A.

Końcówka roku akademickiego to ciągły stres i nawał pracy. Trzeba pooddawać wszystko to, czego się nie zrobiło w ciągu roku. Do tego kolejne detale dotyczące egzaminów są ujawniane. Ot, choćby na egzaminie z literatury włoskiej będzie trzeba odpowiedzieć na trzy pytania (każde dotyczące innego autora). Będą na to dwie godziny, a oczekuje się od nas ok 3-4 stron A4 na każdą odpowiedź. Rok temu były chyba tylko dwa pytania, na które odpowiedzi zajęły mi w sumie dwie, może trzy strony... Pojęcia nie mam, jak ja się do tych egzaminów przygotuję. Do przeczytania zostały mi cztery książki po włosku... Szkoda gadać.

Przed chwilą dodałem nowe zdjęcia z ostatniego wypadu do parku. Pogoda dopisała. W zasadzie od tamtego czasu ciągle było słonecznie, z wyjątkiem sporadycznego deszczu raz na jakiś czas.

Jutro pierwsze spotkanie w ramach przygotowań do rozmowy w sprawie stypendium. Podobno do stracenia nic nie mam...

1 comment:

Anonymous said...

Trzymam kciuki zeby wszystko poszlo gladko... Troche wiecej wiary w siebie, albo.. przynajmniej w to, ze głupi ma zawsze szczescie:P No nie? Zawsze mi to powtarzasz:P Pisz czasem cos po wlosku a i podawaj tytuly tych ksiazek, ktore musisz czytac. Pozdrav!
16 Apr.