Miałem lecieć do Polski na komunię siostry, ale że ceny wywindowały w górę jak szalone w ciągu ostatnich dni, z wyjazdu chyba nici. Ostatniej nocy miałem dwa zryte sny:
Senolot:
Jestem w środku dużego lotniska. Czekam na samolot, ale przy okazji mam problemy z biletem. Po pewnym czasie przez jedno z wielkich lotniskowych okien widzę samolot, który zamiast podchodzić do lądowania zaczyna spadać. I z hukiem runął na ziemię. Nikt tym wydarzeniem się specjalnie nie przejął, ale w chwilę później podeszła do mnie osoba z obsługi, wręczyła mi bilet i powiedziała, że samolot, który się przed chwilą rozbić, to był mój samolot i że ja tam też powinienem był być. No więc, stoję dalej, cały podenerwowany i czekam na kolejny samolot. Zamiast normalnego bagażu, miałem reklamówkę a w niej szynkę, ser, kiełbasy i inne produkty żywnościowe.
Jeśli sny mają jakieś ukryte przesłanie, to tego przesłaniem było, że buraki samolotami latać nie powinni.
Snojąk:
Pominę wstęp i rozwinięcie snu, bo tak naprawdę, to najważniejsze było w nim zakończenie. Leżę w łóżku (tak jak zwykle). Otwieram oczy i widzę ogromnego, większego niż dłoń pająka. Przerażająca bestia. O dziwo, nie panikuję, czekam aż stwór ruszy się w bardziej dogodne do schwytania go miejsce. Pająk zaczyna się przemieszczać, czuję go na swojej dłoni i w tej samej chwili (już na jawie) zrzucam z siebie kołdrę i „przykrywam” nią stwora. Mimo, żem już obudzony, cały czas święcie jestem przekonany, że on jest prawdziwy i wciąż siedzi pod kołdrą. Zajęło mi to kilka chwil, zanim dotarło do mnie, że to był tylko sen a wielkie pająki nie chodzą po ludziach, kiedy ci śpią.
A znaczenie tego snu? Arachnofobia to okropna przypadłość.
Lekcja, na której mieliśmy przygotowywać się do rozmowy kwalifikacyjnej była świetna. Żebym tylko nie miał żadnych oporów mówić po włosku przed kilkoma zupełnie obcymi osobami...
No comments:
Post a Comment