Od kilku dni nosiłem się z zamiarem pójścia do parku i zrobienia zdjęć zielonej trawie, niebieskiemu niebu i kwitnącym kwiatom. A że ostatnimi czasy chodzę wcześnie spać i do tego muszę pisać to przeklęte wypracowanie na czeski (na razie mam tylko 700 słów), to odkładałem wyjście „na później”. No i dzisiaj miał być ten „wielki” dzień – kilkanaście minut na świeżym powietrzu, obcowanie z przyrodą (posadzoną przez człowieka, ale lepsze to, niż nic) i robienie „wiosennych” zdjęć. Do wczoraj pogoda była wymarzona, aż tu niespodziewanie – zima zaatakowała:
`
Co to się narobiło? Jutro powrót do szkoły a tu śnieg spadł (i ciągle pada).
I jeszcze coś o filmach, jako że wczoraj oglądałem „1408”. W końcu trafiłem na w miarę straszny, klimatyczny horror. A po czym poznać, że akurat był straszny? Ano siedziałem cały czas w napięciu (już nie powiem, kto spał przez 1/3 filmu), czasem zakrywałem oczy, raz krzyknąłem i odskoczyłem w tył, waląc przy tym głową o ścianę niemiłosiernie, a na dokładkę, to miałem długi sen podobny do tego, co się działo w filmie i wcale mi do śmiechu nie było. No to tyle, wracam do češtiný, potem w ramach przerwy obejrzę kolejny odcinek „Sex and the City” (bogowie, co za tragedia! Kiedyś będę musiał pospisywać co niektóre teksty, jak np. „New York is a city of perfect people” – jeśli dobrze pamiętam).
No comments:
Post a Comment